O problemie tolerancji w średniowieczu

Pod pojęciem „tolerancji” rozumie się zwykle pełne urzeczywistnienie wolności politycznej i wolności słowa. Tolerancyjne traktowanie innych powinno obowiązywać wszystkich bez wyjątków. Ale jak to zazwyczaj bywa – praktyka wciąż daleka jest od osiągnięcia ideału. Właściwa teoria praw jednostki sięga oczywiście XVII wieku. Jak zatem wyglądała kwestia wolności i niezawisłości człowieka w średniowieczu? Co wiemy o problemach społecznych epoki średniowiecza?

Przede wszystkim musimy zdać sobie sprawę z istotności religii w życiu społeczności wieków średnich. Człowiek w antropologii chrześcijańskiej jest istotą stworzoną przez Boga. Średniowiecze akcentowało pozytywny lub negatywny aspekt tego ściśle religijnego wytłumaczenia losów człowieka na tym ziemskim padole łez. Biblijny Adam jest z jednej strony symbolem istoty stworzonej na obraz i podobieństwo Boga, a z drugiej strony pod karą wypędzenia z raju kończy jako pospolity grzesznik, a jego obraz jest daleki od doskonałości. Negatywna wizja człowieka jako istoty niedoskonałej przeważa przez całe wczesne średniowiecze. Z czasem obraz przytłoczonego pracą Adama zaczyna ustępować miejsca humanistycznej wizji chrześcijaństwa, w której człowiek czerpie z pracy wartość dodatnią i z radością w sercu mierzy się z piętnem grzechu pierworodnego. To jednak nie oznacza, że wszyscy ludzie stali się równymi sobie braćmi. Według teologów, człowiek nie jest bezwolnym obserwatorem, ale aktywnie uczestniczy w walce z Szatanem, w walce o swoje zbawienie. Takie spojrzenie na świat implikuje wniosek, że prawdziwy chrześcijanin stoi po stronie „dobrego” Boga w walce z odstępcami czy heretykami. W walce z nimi walczy zarazem o odzyskanie utraconej więzi z Bogiem. Skutków takiego rozumowania nietrudno przewidzieć. Obowiązek ewangelizacji spoczywa na chrześcijanach po dzień dzisiejszy. Trudno taką postawę nazwać tolerancyjną. Odszczepieniec musi bowiem tolerować próby ewangelizacji, podczas gdy chrześcijanin nie toleruje jego odstępstwa od wiary i czuje potrzebę nieustannego nawracania na wskazaną drogę prowadzącą do zbawienia. Potrzeba było wielu wieków na wykształcenie nawyku stosowania pokojowych metod w nawracaniu bezbożników. Sama idea pokoju wynikająca z neutralnego religijnie prawa pojawiła się dopiero w kolejnych wiekach. Nie jest tajemnicą, że ojcowie Kościoła bynajmniej nie propagowali polityki dialogu między ludźmi wszystkich wyznań.
Duchowni z tolerancją innych wyznań mieli na bakier, ale z pewnością za chwalebną tradycję Kościoła może być uznane średniowieczne prawo azylu. Schronienia w bazylikach zgodnie z prawem Teodozjusza II (23 marca 431 r.) udzielano nieskrępowanie proszącym o azyl. Królowie frankijscy nie porzucili tego prawa. Ścigani przestępcy mieli możliwość odnalezienia przytułku w kościele jako sferze sacrum. Za Innocentego III sami biskupi swoim autorytetem zapewniali ochronę przed śmiercią lub okaleczeniem, przemocą ze strony świeckich władz.  

Egalitarne fundamenty chrześcijaństwa w jakiś sposób chroniły przed dyskryminacją ze względu na kolor skóry. Czarni potrzebowali w równym stopniu odkupienia za grzechy, co biali. Niewielu czarnych zyskało taką sławę w średniowieczu jak święty Maurycy. Był to rzymski legionista, który wolał umrzeć śmiercią męczeńską niż usłuchać cesarza Maksymiana i złożyć hołd pogańskiemu cesarzowi Augustowi. Jako chrześcijanin składał modły i prośby jedynie do Jezusa Chrystusa. Miasta w całej Francji (Dijon, Lyon, Angers, Chalon-sur-Saône, Tours) miały kościoły poświęcone jego imieniu. Karol Wielki polegał podczas bitew na wstawiennictwie św. Maurycego i replice jego włóczni. Dynastia Karolingów modliła się do tego legendarnego wojownika, aby dodał siły jej armiom na odparcie wojsk wrogich Frankom.  

Uprzedzenia rasowe właściwie nie występowały na szeroką skalę w wiekach średnich. Niemniej jednak warto zasygnalizować, że problem niewolnictwa nadal istniał i wraz z rozwojem kolonialnych imperiów przybrał na sile.  

Sam termin „homoseksualizm” pojawił się dopiero w drugiej połowie XIX wieku. Nie oznacza to, że homoseksualizm nie był praktykowany. Piotr Damiani w 1049 r. napisał „Księgę Gomory i walki z sodomią wśród kleru”. W dziele tym opisał szczegółowo szerzący się proceder związków homoseksualnych wśród duchownych. Damiani wychodził z założenia, że nie należy ukrywać tego rodzaju zjawisk. Ostatecznie papież Leon IX nie usunął z Kościoła osób oskarżonych o praktyki homoseksualne w dziele Damianiego.  

Widzimy więc, że nie żyjemy w wyjątkowych czasach pod względem występowania pewnych problemów społecznych. Znajomość historii pozwala nam lepiej zrozumieć otaczający nas świat.

Mariusz Gece

Bibliografia:
Człowiek średniowiecza, pod red. Jacques’a Le Goffa, przeł. Maria Radożycka-Paoletti, Warszawa, Oficyna wydawnicza “Volumen”, 2000, ISBN 83-86857-04-8
Jean Yves-Alt, Au Moyen Age, être homosexuel n’est pas tabou par Jean Verdon [online],  culture-et-debats.over-blog.com/article-etre-homosexuel-n-est-pas-tabou-par-jean-verdon-110250815.html [dostęp: 26.01.2020] Runoko Rashidi, Maures, saints, chevaliers et rois: la présence africaine dans l’Europe du Moyen-Âge et de la Renaissance [online], www.nofi.media/2018/02/presence-africaine-europe-medievale/46565 [dostęp: 26.01.2020] Grafika: Chrystus między dwoma niewolnikami, mozaika umieszczona około roku 1210 nad wejściem głównym do pierwszego klasztoru trynitarzy w Rzymie, San Tommaso in Formis