Polska Szkoła Plakatu – słynna definicja Jana Lenicy opublikowana w 1960 roku w „Graphis”

Co Jan Lenica napisał o Polskiej Szkole Plakatu w "Graphis" w 1960 roku? Dlaczego tak niewiele? I dlaczego tekst ten tak często jest przywoływany, lecz nieanalizowany?

data publikacji: 27.07.2020
tekst: Wioletta Kazimierska-Jerzyk

1

Na ogół wzmiankuje się, że za spopularyzowanie nazwy „Polska Szkoła Plakatu” odpowiada Jan Lenica. Uznaje się przy tym, że kluczowy był jego tekst pt. The Polish School of Poster  Art opublikowany w szwajcarskim (obecnie amerykańskim) branżowym piśmie „Graphis” (1960, nr 88, s. 136–143). Jednocześnie odmawia mu się autorstwa tego terminu, argumentując, iż określenie „polska szkoła plakatu” krążyło w środowisku artystycznym już od 1956 roku. Co więcej, podobnie jak „polska szkoła filmowa” (a teraz pewnie „polska szkoła reportażu”), było terminem powszechnie obecnym[1]. Zdzisław Schubert podaje też, że artykuł z „Graphis” został następnie przedrukowany w czasopiśmie „Polska” (1961, nr 3, s. 22).

Ponieważ zamierzam poddać słowa Lenicy nieco dokładniejszej analizie, chciałabym zwrócić uwagę na to, że już z cytatu zamieszczonego w książce Schuberta Mistrzowie plakatu i ich uczniowie wynika, iż nie jest to dokładnie ten sam tekst, który opublikowano w „Graphis”. Tu konieczna jest dygresja na temat tego, czym był ów wysokonakładowy miesięcznik wydawany w kilkunastu (nietożsamych) wersjach językowych:

„Miliony rozkładówek, kilkanaście wersji językowych, kilkuset autorów fotografii, trzy podstawowe edycje, z czego dwie wychodzące prawie nieprzerwanie od roku 1954 do 1989 (wersja na Zachód) i do 1990 (wersja Wschód) – to imponujący obraz miesięcznika „Polska” w liczbach. Magazyn, choć funkcjonował w ograniczonym zakresie również w polskiej wersji językowej, przeznaczony był przede wszystkim dla zagranicznego odbiorcy – zarówno na zachodzie Europy, jak i w krajach bloku wschodniego, w Stanach Zjednoczonych, Afryce, Azji, a przez krótki okres nawet na Kubie. Jego celem było pokazywanie Polski poza granicami kraju z wykorzystaniem konkretnej strategii opartej na atrakcyjnym projekcie graficznym i fotografii rozumianej jako pełnoprawna forma wyrazu”[2].

Marta Przybyło – współautorka wystawy w Zachęcie „Polska” na eksport (30.03.– 3.06.2019), prezentującej właśnie ten miesięcznik, w ciekawym wywiadzie poświęconym ekspozycji mówi m.in. o tym, że prowadzone są w związku z „Polską” badania nad rolą języka i przekładu jako narzędzia propagandy[3]. Porównanie wersji językowych kierowanych do różnych grup czytelników – to osobna ciekawostka. Ja skupię się na pierwodruku.

Co właściwie napisał Lenica w tym tekście, którego fakt opublikowania w prestiżowym piśmie wydaje się ważniejszy dla historyków sztuki, aniżeli jego treść?

Proponuję odczytać te zaledwie sześć niedługich akapitów Lenicy (z trzema wersjami tekstu, angielską, niemiecką i francuską, sąsiaduje 31 reprodukcji, dlatego artykuł rozrasta się do ośmiu stron) z punktu widzenia zagadnienia budowania definicji. Na początku autor pyta, czy istnieje coś takiego jak polska szkoła plakatu (Polish school of poster art), po czym od razu odpowiada, że są różne wspólne cechy (w tym jedna główna), które mogą potwierdzić hipotezę o jej istnieniu.

Pierwsze, co zwraca uwagę, to pisownia definiendum. Tekst angielski (ten język jest w piśmie wiodącym) – z uwagi na ortografię – w tytule podaje całą nazwę wielkimi literami, natomiast dalej sam przymiotnik „Polish” wielką literą, a resztę określenia małymi literami. Angielski jest tu nieco zwodniczy. Prawdopodobnie wielkimi literami z „Graphis” nieintencjonalnie wprowadzono do polskiej pisowni to zamieszanie, a jego konsekwencje są kwestią uznaniową… Lenica nie zaproponował tutaj bowiem nowej nazwy własnej. Wydaje się w związku z tym, że nie zamierzał też konstruować nowego terminu. Stworzył jednak tzw. definicję projektującą nowego zjawiska, które ex post zyskało powszechnie powielaną nazwę własną „Polska Szkoła Plakatu”, pisaną często wielkimi literami, która utarła się w procesie komunikowania. Nawet jeśli inni ową szkołę wcześniej nazwali, to on ją zdefiniował według własnego wyobrażenia. Warto zauważyć, że wśród historyków sztuki nie szafuje się zbyt chętnie taką pisownią, określa się to zjawisko małymi literami, nawet jeśli uznaje się, że jest ono ściśle uchwytne historycznie (np. Schubert datuje je na lata 1950–1964 i twierdzi, że termin ten termin ten „pokutuje w mediach bez sensu po dzień dzisiejszy”[4]) lub zdolne oddziaływać ponad 60 lat (Folga-Januszewska[5]). Tak zresztą czyni się w historii sztuki w wielu przypadkach innych tzw. szkół, czyli mniej lub bardziej sformalizowanych kręgów wpływu jakiegoś artysty lub ośrodka sztuki – traktuje się je roboczo, jako pojęcie opisowe.

Drugi ważny problem w pierwszym akapicie stanowi króciutka uwaga o pokoleniach, której postać, moim zdaniem, jest znacząca. Lenica zauważa, że główna cecha polskiej szkoły plakatu, jaką jest romantyzm (sic!), jest widoczna nie tylko w pracach młodego pokolenia (którego on sam jest reprezentantem). Owa „zmiana plastycznego idiomu” charakteryzuje też dzieła twórców starszej generacji. Lenica wskazuje na pewne kontinuum, rodzaj twórczej tradycji, którą określa jako romantyczną w różnych wersjach: poetycką, heroiczną, bohaterską. Nie ma tu narracji o zmianie pokoleń, ale o konkurujących ze sobą tradycjach czy też podejściach, przy czym to nowe podejście jest złożone. Nie mówimy więc o epokowej zmianie tu i teraz.

Czym jest ten różnorodny romantyzm w połowie XX wieku? Drugi i najdłuższy akapit w pewnym stopniu uszczegóławia to pojęcie. I tak, polski plakat jest wolny (niezależny?) i ekspresyjny (dosadny i wyrazisty?). W tym sensie przeciwstawia się innym, jałowym jego koncepcjom i kostycznym realizacjom. Czyli jakim konkretniej? Lenicę najbardziej drażni sztuka, która hołduje praktyczności i zwyczajom rzemieślniczym (dlaczego tak argumentuje twórca grafiki użytkowej?). W kolejnym akapicie autor precyzuje nieco tę kwestię. Zauważa, że style mają charakter historyczny. To, co początkowo było nowe i twórcze, traci swą oryginalność, przekształca się w barokową obfitość (w połowie XX wieku?). Teza ta wraz uwagą o sztuce użytkowej prawdopodobnie dotyczy dekoracyjnego, silnie stylizowanego wzornictwa autorów z kręgu Towarzystwa Polskiej Sztuki Stosowanej, ale nie tylko (to raczej jest odwrócenie uwagi w stronę oczywistej formalnej dominanty międzywojennej sztuki dekoracyjnej, będącej symbolem artystycznych sukcesów dwudziestolecia). Obecne na łamach „Graphis” argumentowanie za prostotą, brutalnością i specyficzną dramatycznością plakatu podpowiadać może, gdzie jeszcze lokuje się pogardzana tradycja sztuki użytkowej. Ale tego dowiemy się z innego tekstu Lenicy, w którym pisze on wprost, że zarówno komercyjne wzorce amerykańskie – z jednej strony, jak i konstruktywistyczne – z drugiej, też się wyczerpały (patrz przypis 6).

Lenica explicite mówi o „nowej poetyckości” – co w miarę spójnie koreluje z ową romantycznością i ogólnikowo rozumianą duchowością, lecz nie z plakatem jako odmianą sztuki użytkowej…

Funkcje plakatu trzeba, zdaniem Lenicy, przemyśleć na nowo. Nie może on po prostu informować o produktach, nie może dekorować ot po prostu. Chodzi o to, że „plakat zależy całkowicie od jego bezpośredniego wpływu na scenę uliczną”. Plakat ma działać w miejskim środowisku. Działać nie tylko jako reklama, ale także – paradoksalnie – jako autonomiczna sztuka. To w tę stronę – pisze profetycznie Lenica – będzie się dokonywać metamorfoza polskiej szkoły plakatu, w tym kierunku twórcy plakatów będą angażować nowe techniki, środki wyrazu, na czele z typografią. Plakat musi wytrzymać konkurencję innych, natrętnych elementów miejskiego otoczenia, w tym także innych plakatów. Nie ma jednak uniwersalnego przepisu na plakat. Uogólnianie zasad stylowych może tylko mu zaszkodzić.

Sądzę, że w pojęciu romantyzmu Lenica zobaczył doskonały woal dla swojej idei plakatu jako sztuki poruszającej i wychowującej w duchu innym niż socrealizm. Wskazują na to i terminy, i sposób proklamowania tej idei. Emanacja ducha „bardziej romantycznego niż w przeszłości”, zmagającego się z licznymi przeciwnościami, jak choćby słabe możliwości techniczne (o czym czytamy w artykule wprost), symbolizuje heroiczny wysiłek, dzięki któremu artysta wybija się na niezależność i wierzy w swoją misję – jak to romantyk. To nie użytkowa funkcja stoi mu drodze, ale sposób jej realizacji: literalność, mimetyczność, wizualna dosłowność, innymi słowy realny socjalizm. To on jest suchy i jałowy. Użytkowość w tym tekście to, według mnie, eufemizm dla propagandy.

Lenica, jak sądzę, chciał znaleźć nazwę dla zjawiska, które obserwował od ok. 10 lat, w którym uczestniczył jako artysta, krytyk, animator. Tytuł artykułu pod względem perswazyjnym jest jednoznaczny, a treść potwierdza świadome i intencjonalne jego użycie. Artysta czuł się jednym z liderów środowiska grafiki użytkowej i w ten sposób jest postrzegany. Musiał scharakteryzować polską szkołę plakatu tak, by umknąć cenzurze. Romantyczność dała mu takie alibi, funkcjonując w połowie XX wieku jako pojęcie neutralne, może trochę naiwne i przestarzałe. Jego użycie w kontekście omawianego zjawiska jest jednak uprawnione, czy lepiej powiedzieć: semantycznie do zaakceptowania. Romantyzm nie wytwarzał bowiem stylu w sensie formalnym, większość romantyków akcentowała wolność twórczą i sprzeciw wobec reguł. Sztuka istniała po to, by powstawało ciągle coś nowego, by kultura nie kostniała właśnie, by dało się żyć w warunkach definiowanych systemowo. Polski romantyzm charakteryzował się również formułowaniem manifestów w postaci wstępów, okazjonalnych wypowiedzi konstruowanych na marginesie własnej twórczości. Lenica-romantyk to twórca, który chce zaznaczyć, że wie, w jak istotnym ruchu artystycznym bierze udział, jak ważnego zjawiska jest częścią, o jak słuszną walczy postać sztuki.

Akapity z  „Graphis” stają się bardziej zrozumiałe, gdy poprzedzi się je lekturą wstępu (właśnie!) tego samego autora, zamieszczonego w albumie Polski plakat filmowy z 1957 roku[6]. Ten, ponownie niewielki – w istocie rzeczy – manifest  zasługuje na osobne omówienie (zob. tutaj).


[1] Zdzisław Schubert, Mistrzowie plakatu i ich uczniowie, Przedsiębiorstwo Wydawnicze Rzeczpospolita, Warszawa, 2008,  s. 54.
[2] Z notatki o wystawie „»Polska« na eksport”, 30.03 – 23.06.2019, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, kuratorki: Marta Przybyło, Karolina Puchała-Rojek, https://zacheta.art.pl/pl/wystawy/polska-na-eksport.
[3] Miesięcznik „Polska” w Zachęcie – Marta Przybyło [rozmawia Magdalena Miklaszewska], https://audycjekulturalne.pl/miesiecznik-polska-w-zachecie/.
[4] Zdzisław Schubert, dz. cyt., s. 105.
[5] Dorota Folga-Januszewska, Oto sztuka polskiego plakatu, Wydawnictwo Bosz, Olszanica, 2018.
[6] Polski plakat filmowy, wybór i opracowanie Tadeusz Kowalski, wstęp Jan Lenica, projekt okładki i obwoluty Tadeusz Gronowski, Filmowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1957.